Przejdź do treści

Poprzez dyscyplinę do wolności — sprawdzam Freedom, czyli skuteczne remedium dla rozproszonego freelancera.

Opublikowano:3 min

Nie, żebym się chwalił, ale spokojnie mogę o sobie powiedzieć, że jestem w światowej czołówce, jeśli chodzi o profesjonalne prokrastynowanie.

No dobra – nie wiem, czy w światowej, ale w powiatowej minimum.

O ile bardzo fajnie jest się chwalić takim osiągnięciem przed rodziną, znajomymi czy potencjalnym pracodawcą (a będąc członkiem kapituły ludzi-odkłądających-na-później często dostaję np. kupony do Maka), o tyle czasem przyjemnie byłoby odfajkowac przynajmniej jedno zadanie z niekończącej się to-do listy.

Tylko co zrobić jeśli obok nie siedzi Jocko Willing, który niczym Sierżant Hartman w Full Metal Jacket drze na Ciebie japę, że dyscyplina to klucz do wolności?

No nie wiem, możesz np. założyć konto na Freedom.

Jocko Willing, kiedy mu powiesz, że wstałeś o 4 rano i przebiegłeś półmaraton na bosaka z hantlem 24 kg zawieszonym na szyi.
Jocko Willing, kiedy mu powiesz, że wstałeś o 4 rano i przebiegłeś półmaraton na bosaka z hantlem 24 kg zawieszonym na szyi.

Spis treści

Otwórz spis treści

Potrzeba

Założenia były proste: znaleźć cross-platformowe rozwiązanie, które na jak największym automacie ułatwi wejście w tryb deep work.

Lekarstwo na prokrastynację

W przeszłości miałem okazje korzystać z podobnych rozwiązań (np. SelfControl) i dzięki temu wiem, że takie samoblokowanie całkiem w porządku się dla mnie sprawdza. Natomiast z jakiegoś powodu nigdy nie zostałem z konkretnym rozwiązaniem na dłużej – zawsze coś mi nie pasowało.

Ostatnio jednak coraz częściej łapie się na tym, że otwieram nową zakładkę i wpisuję w search bar [złośliwa-i-ohydna-strona-która-kradnie-czas].com w zasadzie w ogóle nie myśląc o tym, co robię.

Zdecydowanie trzeba było reagować.

Freedom na ratunek

Freedom jest super. Bardzo prosta i minimalistyczna platforma, a jednocześnie ma wszystko to czego szukałem. Używam tej apki od jakichś 3-4 tygodni, więc na pewno jeszcze wszystkiego nie przetestowałem, ale jeśli chodzi o mięso, to najbardziej podoba mi się:

Nowa jakość pracy

No i co — tyle i aż tyle.

Teraz mój workflow wygląda tak, że mam przygotowane 3 czarne listy (w zależności od tego np. czy potrzebuję dostępu do maila, czy nie), z czego ta najbardziej restrykcyjna włącza się automatycznie od 8:30-11:30 każdego dnia.

Inna sprawa, że to automatycznie wymusza u mnie konieczność planowania realizacji najważniejszego zadania dzień wcześniej albo ewentualnie rano tego samego dnia (z czym też często bywało różnie).

Jak na razie taki tryb sprawdza się całkiem przyzwoicie, zobaczymy jak długo 😀


Dobre, bo płatne

Aha, Freedom jest płatny, ale oferuje 7-dniowy trial. Natomiast wersja premium na rok (po wszystkich zniżkach na start) kosztuje coś w okolicach 30 dolarów, więc moim zdaniem jest to jak najbardziej akceptowalne (ogólnie jeśli tak jak ja kiedyś, masz problem z korzystaniem z płatnych rozwiązań, to o ile nie głodujesz, polecam spróbować się przemóc i czasem wyjąć portfel, bo różnica w jakości czasem jest ooooogromna 🙂).

Linki